Patrzę na ostatnie posty i widzę, że nie tylko ja latam w tę i z powrotem, bez chwili wytchnienia.
Nigdy nie było jeszcze tak, że w pierwszym normalnym tygodniu szkoły byłam tak zalatana i w ogóle zestresowana. Co z tego, że do domu wracam ok. 14? Trzeba się zająć siostrą, obowiązki domowe, zajęcia pozalekcyjne (2,5 godziny na sali 2 razy w tygodniu to wcale nie tak mało, poza tym angielski)... Lekcje odrabiam późnym popołudniem i znowu trzeba się zając domem.
Mój ulubiony dzień? Piątek. Kończymy wcześnie, a później mam calutkie popołudnie wolne, co równa się z udanym wieczorem na GG XD Żadnych prac domowych, treningów, a rodzice też mi często dają spokój.
Za to nienawidzę... niedziel. Że wolny dzień? Co z tego! Po niedzieli jest poniedziałek, który wcale nie jest taki zły w towarzystwie mojej klasy! To właśnie dlatego. Poza tym obiadki u babci najlepsze filmy wieczorem, których albo nie obejrzę do końca, albo obejrzę i spóźniam się w poniedziałek. Jakie to szczęście, że mogę tłumaczyć się siostrą!
dobra, ponarzekałam sobie.
Do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz