Na razie mam wrażenie, że przerwy nie trwają nawet 5 minut, bo zanim znajdę salę, zanim wyjmę pączka z plecaka i zanim spróbuję go ugryźć, słyszę dzwonek. To denerwujące!
U mnie tak wesoło nie jest jak u Olala.. Każdy boi się ruszyć spod sali i u nas jest tak, ze jest ok. 6 osób z innych szkół, więc nie wszyscy się znamy. Nasza klasa to tzw. "klasa kujonów", więc chłopacy już tak nie odwalają jak u mnie w podstawówce, a wiele się działo.. Były walki gladiatorów, przebieranki w dziewczęce ciuszki, wyścigi na rydwanach, a na dyskotekach wojna na serpentyny! Jednym słowem co chwila jakaś konkurencja. Chłopacy byli zamykani w damskich łazienkach, dziewczyny w rogu przyciśnięte drzwiami, a na lekcjach: rzucanie maskotkami w nauczycieli, wyrzucanie akcesoriów szkolnych za okno (to było w zimę i próbowaliśmy udekorować śnieg, ale zabrakło nam kredek ;[ ), udawanie, że jest się koleżanką z ławki i wszystkie zarombiste sytuacje w przebieralni dziewczyn przed lekcjami wychowania fizycznego. Tego nie sposób wymienić i trochę mi tych odwałów brakuje..
Jednak w wakacje nadrobiłam z Olala te straty. W Jarosławcu, bo tam się poznałyśmy, to właśnie ona zafundowała mi 2 tyg. śmiechu i dreszczyku emocji (tak tak, były wieczory, kiedy miałam gęsią skórkę i siedziałam z wytrzeszczem w oczach owinięta w koc).
Bye.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz